HONTON – moja wizja ezoteryki

Reiki, tarot, uzdrawianie

 

Opowieści stare jak świat II

 

„O przegrywaniu”

Był sobie mężczyzna, dzielny, piękny i młody. W młodości swej upatrywał bezkres istnienia, nie miał strachu przed niczym, bo był młody, nie znał rozpaczy ani smutku wielkiego. Żył dla dnia dzisiejszego, tak jak ty wędrowcze. Zmieniłeś się od dnia wczorajszego, posłuchaj historii młodzieńca do ciebie podobnego, kto wie, może nawet się polubicie… Adrian było mu na imię. Nieustraszony był, a ludzie często podziwiają takich. Jego siła jednak brała się z niewiedzy a nie mądrości, przeto nie sprawdziła się w życiu, ale nie będę wyprzedzać jutra. Miał on wiele miłości w życiu swoim ale tylko jedna była mu najdroższa, ta, której nie mógł mieć. Brzmi znajomo? Ludzie często pożądają tego czego dostać nie mogą, a gdy to już otrzymują, wtedy zdobycz traci swój niepowtarzalny blask. Adrian uwielbiał polowania, każda nowa zdobycz, była potwierdzeniem jego wartości. Poszukiwał swojej wielkości nieustannie, w nowych konkurencjach, grach i zdobyczach. Wielkość swoją mierzył miarą dość nietrwałą, gdyż szukał jej na zewnątrz a nie w sobie. A jak wiesz wędrowcze, wszystko się zmienia i nawet najpiękniejszy puchar z czasem rdzewieje. Jedna była tylko dziewczyna, którą pragnął a nie mógł mieć. Trudno sądzić czy chciał ją mieć bo nie mógł czy dlatego, że ona go nie kochała. Równie trudno było młodzieńcowi pojąć dlaczego ktoś mógłby go nie kochać, przecież udowodnił już nieraz, że nie ma lepszego od niego do pokochania. W całej osadzie nikt nie mógł i nawet nie chciał się z nim równać, a ona jedna uparcie odmawiała mu tej racji. Tak, bo Adrian zawsze miał rację, a świat po prostu musiał się z nim zgadzać. Ewelina jednak oddała już swoje serce innemu, i żadne nowe zwycięstwa na polu chwały nie mogły jej przekonać.

Zastanawiasz się po co mu była ta dziewczyna? Może gdyby on sam zadał sobie choć raz takie pytanie, zatrzymał się w biegu po kolejny ‘puchar’ i zapytał czy naprawdę go potrzebuje, jego losy mogłyby się potoczyć inaczej. Ale Adrian biegł dalej zaślepiony swoją chciwością. Wymyślił sobie, że wygra dziewczynę w ‘uczciwych’ zawodach, choć doskonale wiedział że był niepokonany. Ukochany Eweliny słusznie przyznał iż żadne życie nie należy wyłącznie do niego, więc nie może nim rozporządzać, ale chętnie zgodził się udać ze swoim przyjacielem-bohaterem na polowanie.

Zakończenie stare jak świat powiadasz? Pozwól, że cię zapytam wędrowcze w takim razie, czy sądzisz, że Adrian planował morderstwo z zimną krwią? Czy zabił swego przyjaciela z dzieciństwa nie myśląc nawet o tym co czyni, a może nie chciał go zabić tylko nie potrafił uznać własnej porażki? Jak było naprawdę? I czy to robi jakąkolwiek różnicę? Widzę, że oniemiałeś na chwilę chłopcze. To dobrze. Zapamiętaj sobie, że nic nie jest takie samo jak zawsze, jak zwykle… To tylko ludzie mają tendencję do uogólniania, do pomniejszania znaczenia czegoś czego pojąć nie potrafią lub się boją.

Tak, Adrian zabił przyjaciela, gdyż nie mógł znieść myśli o własnej słabości. Nie przyszło mu do głowy, że jego największą słabością była nieumiejętność godnego przegrywania. Jego całe dalsze życie stało się potwierdzeniem tej prawdy. Wszyscy przyjaciele uwierzyli mu, że to był wypadek, bo po cóż ktoś tak wspaniały i silny miałby zniżać się do takiej niegodziwości. I tylko ona jedna wiedziała jak było. Ewelina została żoną Adriana i do końca ich wspólnego życia, dzień po dniu udowadniała mu, że jednej rzeczy nigdy mieć nie będzie, jej serca. Im bardziej Adrian się starał odkupić swoje winy miłością do dziewczyny, tym bardziej ona go odpychała. A gdy dłużej już nie potrafił tkwić samotnie na tym dnie rozpaczy, wyznał jej prawdę, a wtedy ona zdobyła się na akt litości i pozwoliła mu odejść. I tak Adrian opuszczał swoją osadę, zgięty wpół, opierając się ciężko na starej lasce. Zgrabiony stary człowiek o pustym, przegranym spojrzeniu budził litość wśród wędrowców, z których żaden nie potrafił rozpoznać w nim dawnej świetności…nawet on sam.

Nie podobało ci się zakończenie? Nie smuć się wędrowcze. Ty umiesz przecież przegrywać, a teraz już wiesz, że nie każda przegrana jest zła. Uśmiechnij się więc i znoś je godnie, bo z każdej płynie nauka, a to rzecz naprawdę bezcenna…

Do zobaczenia na następnych dróg spotkaniu.

 

Brak komentarzy to “Opowieści stare jak świat II”

Komentarze zostały wyłączone.

Leave a Reply