HONTON – moja wizja ezoteryki

Reiki, tarot, uzdrawianie

 

Opowieści stare jak świat V

 

„Wiara czyni cuda”

Nadzieja, bez niej świat cały by runął a ty Wędrowcze nie szedłbyś dalej na kolejne spotkanie ze mną. Mówisz, że nadzieja jest matką głupców? Śmiem się z Tobą nie zgodzić, ale nie zamierzam cię przekonywać. Posłuchaj i sam zdecyduj. Wpierw tylko odpowiedz sobie na jedno pytanie, co sprawia, że każdego dnia wstajesz i idziesz dalej, pomimo burzy, deszczu i wiatru?

„Mam nadzieję, że jutro świat okaże się lepszy”, tak mawiała Rena każdego nowego dnia. Ale każdego następnego ranka świat wbrew jej oczekiwaniom znów nie dorastał do jej marzeń. Ale ona się nie poddawała. Co mówisz? Że ludzie się poddają, i że mało kto ma już siłę by wierzyć w lepsze jutro? Że nadzieja jest pokarmem dla naiwnych i przegranych? Widzę Wędrowcze, że masz za sobą ciężką drogę, usiądź proszę, gdyż przyda ci się to bardziej niż mógłbyś przypuszczać, a ja ci obiecuję, że gdy będziesz stąd odchodził to z nadzieją i wiarą w lepsze jutro. Zgoda? Zostaniesz z uprzejmości? Cóż i to dobre na początek. A zatem bądź uprzejmy posłuchać jak dziewczyna o imieniu Rena nosiła nadzieję w sercu, ale bez wiary… Co ma do tego wiara? Więcej niż mógłbyś przypuszczać. I uprzedzając twoje pytanie, nie, to nie jest jedno i to samo. Nadzieja sprawia, że chcesz a wiara czyni to widzialnym. Ale zacznijmy od początku.

Rena miała w sobie bardzo cenny dar – nadzieję, nosiła ją w sercu niczym najcenniejszy skarb. Ludzie lubili z nią przebywać, bo wszystkich zarażała swym zapałem i ukochaniem jutra. Miała w sercu milion historii dotyczących jej życia, każda nieznana jeszcze chwila nosiła w sobie ekscytującą tajemnicę, tajemnicę spełnienia kolejnego marzenia. Rena była bardzo kochana, była jak dziecko, które wstaje każdego dnia z nadzieją, że właśnie dziś rodzice zabiorą je do wesołego miasteczka, a tam czekać będzie na nie masa wspaniałych różności. Ludzie przechodzili obok niej i ze śmiechem ją pozdrawiali lub kiwali z niedowierzaniem głowami. Nie rozumieli jak ktoś tak doświadczony przez los mógł być tak radosny. Bo musisz wiedzieć Wędrowcze, że Rena wcale nie miała w życiu ani łatwiej ani trudniej niż pozostali. Los doświadczył ją wszelkimi odczuciami, nie poskąpił jej łez ani rozpaczy, smutku ni bólu, ale dla niej wciąż było mało, wciąż chciała doświadczać, bo miała nieustającą nadzieję, że następnego dnia los się do niej uśmiechnie.

Czy uśmiechnął się pytasz? I po co mieć nadzieję skoro i tak niewiele to daje? To samo pytanie pewnego dnia zadał Renie pewien staruszek, którego co dzień spotykała na swojej drodze do domu. To właśnie pytanie sprawiło, że po raz pierwszy w życiu uśmiech na ustach dziewczyny przygasł a strach zagościł w jej sercu. A co jeśli starzec rzeczywiście miał rację? Przecież był dużo starszy od niej i więcej zdążył już zobaczyć, więcej doświadczył. Od tego dnia smutek zagościł w oczach Reni, ludzie przestali ją pozdrawiać na ulicy a radość znikła z jej życia. Dni były podobne do siebie i żaden już nie wydawał się ekscytującą przygodą, nie było na co czekać, nie było po co żyć. Bez nadziei marzenia nie miały sensu, myślała.

Po raz pierwszy od wielu lat życie Reni zmieniło się. Rena nie wierzyła, że coś dobrego może ją spotkać, wręcz była pewna, że nic takiego nie nastąpi, a skoro nic dobrego nie mogło jej spotkać zaczęła wierzyć, że tylko złe rzeczy mogą się jej przytrafić. I tak Rena każdego nowego dnia odkrywała, że ma rację, ludzie zaczęli krzywo na nią patrzeć, ilekroć chciała czegoś bardzo zaraz okazywało się że to straci, w końcu zaczęła tak bardzo bać się złego losu, że zamknęła się całkiem w sobie. Doszła do przekonania, że ludziom też nie można ufać i jeśli ich do siebie dopuści to na pewno ją skrzywdzą, bo czyż życie nie udowodniło jej już nie raz, że każdy dzień jest pełen przeszkód i pułapek? Nadszedł w końcu taki dzień, w którym Rena uznała, że nie może już ufać nikomu. Kiedy przemykała się szybko pomiędzy budynkami zdarzało się, że ludzie obrzucali ją wyzwiskami, ‘dziwaczka’, krzyczeli z pogardą, ‘wariatka’! Rena ostatecznie doszła do wniosku, że starzec którego spotkała rok temu na swojej drodze był prawdziwym mędrcem. To on jako pierwszy pokazał jej jaki świat był naprawdę i ostrzegł przed grożącymi niebezpieczeństwami. Dziwne, ale teraz ilekroć musiała wyjść z domu, nigdy nie mogła natknąć się na niego, pomimo, że tak bardzo chciała porozmawiać z nim jeszcze raz. Miała nadzieję, że pewnego dnia go spotka i będzie miała okazję zapytać go jak żyć bez nadziei. I wtedy nie zdając sobie z tego sprawy, Rena po raz pierwszy od miesięcy dopuściła nadzieję na powrót do swego serca. Nieśmiało zaczęła kiełkować w niej wiara, że musi go spotkać, bo przecież to on był tym, który znał odpowiedź. Ta nadzieja wkrótce przerodziła się w obsesję a ta w pewność, że inaczej być nie może. Starzec był jej ostatnią deską ratunku, jej przeznaczeniem. Dniami i nocami myślała tylko o tym spotkaniu, aż w końcu pewnego szarego dnia, ni mniej ni więcej lecz dokładnie takiego jakiego się spodziewała, pojawił starzec. Szedł spokojnie w jej stronę jak zawsze tą samą drogą, lecz teraz wydawał się dla niej kimś innym. Był jej nadzieją, jej szansą na lepsze jutro. Szybko podbiegła do niego zastępując mu drogę. Starzec cofnął się przestraszony i fuknął na nią urażony. Rena była zszokowana, starzec jej nie pamiętał, nie poznał jej, jak to możliwe, przecież na zawsze odmienił jej życie, jak teraz mógł jej nie pamiętać?!

– Proszę poczekać- krzyknęła zrozpaczona ze ściśniętym emocjami gardłem. – Nie pamięta mnie pan?!

Starzec zatrzymał się zdziwiony i przyjrzał się bliżej dziewczynie i wtedy pewna myśl zaświtała mu w głowie, to była ona, ta dziewczyna, którą spotkał rok temu, ale jakże ona się zmieniła! Zupełnie jakby patrzył na jej siostrę bliźniaczkę, będącą zupełnym przeciwieństwem tej pierwszej. Wzruszył się niezmiernie i odpowiedział. – Oczywiście, że cię pamiętam moje dziecko. Od naszego ostatniego spotkania nieustannie o tobie myślę i każdego dnia żałuję na nowo swoich słów. Odkąd przestałem cię spotykać przestałem czerpać radość z moich południowych spacerów. Nikt już się do mnie nie uśmiechał, a ty, ty zawsze byłaś promykiem mojego dnia, tylko wtedy tego nie wiedziałem.

Rena słuchała słów starca a łzy strumieniem spływały po jej policzkach. Najpierw poczuła się oszukana i zdradzona, potem zła a na koniec przegrana. Zrozumiała, że starzec nie był mędrcem, a ona nie miała już nadziei. I kiedy tak stała i płakała nad własnym losem i straconym czasem, zobaczyła, że starzec też gorzko zapłakał. Pochylił się nad nią z czułością i pogłaskał po głowie- A ty mi uwierzyłaś prawda? – zapytał łamiącym się głosem.

I wtedy Rena zrozumiała, że stoi przed nią starzec w przebraniu. Pod pomarszczoną skórą kryło się małe dziecko na równi z nią łaknące pocieszenia. Uśmiechnęła się niepewnie na próbę i odpowiedziała z drżącym sercem – Ależ skąd! Nie uwierzyłam – zaprzeczyła hardo. – Tylko miałam nadzieję, że znowu pana spotkam, żeby powiedzieć, że się pan myli.

Starzec uśmiechnął się uradowany, poczuł się jakby ktoś zdjął mu olbrzymi ciężar z serca. – Dzięki Bogu, bo już się bałem, że moje nieopatrzne słowa spowodują, że staniesz się taka jak ja, a tego bym nie chciał za nic w świecie.

– Ja również – odpowiedziała cicho kiedy nie mógł już jej usłyszeć.

Rena odtąd wiedziała, że nadzieja nawet bez wiary w spełnienie jest sama w sobie pierwszym krokiem na drodze ku szczęściu. Drugim krokiem była niezachwiana wiara, przekonanie, że nadzieja utrzymywana wystarczająco długo i wytrwale wyda plon. Dzięki starcowi znała już różnicę. Wcześniej miała tylko nadzieję i każdy dzień zmieniał jej oczekiwania. Była niczym radosny motyl przeskakujący na coraz to nowy, inny kwiat, wabiony jego zapachem. Teraz potrafiła wybrać i zatrzymać się na dłużej na jednym. Z niezachwianą wiarą Rena przez miesiące wierzyła, że złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom, bo za dobrego człowieka się przecież uważała. Strach dodawał jej pewności, że nic dobrego stać się nie może, a ona brała to za fakt dokonany. Odtąd Rena podjęła twarde postanowienie, świadome postanowienie, że z równą starannością z jaką przykładała się do tworzenia swoich nieszczęść teraz przyłoży się do planowania swego szczęścia. I tak każdego dnia z trudem i wielką dbałością Rena uparcie budowała w sobie na nowo nadzieję. Kiedy patrząc na siebie w lustrze mogła już dostrzec tą samą radosną dziewczynę jaką byłą, przystąpiła z całą konsekwencją do kroku drugiego. Teraz wiedziała już jak sterować swoim statkiem, burze nie były jej straszne bo wiedziała, że sama je wywołuje, a słońce? Była pewna, że zaświeci dla niej, przecież nie mogło być inaczej, nie miała najmniejszych wątpliwości.

Czy spotkała jeszcze starca? Tak, spotykała go każdego dnia na swojej drodze, nigdy nie szczędząc mu uśmiechu, w którym kryła się wdzięczność. Tak dobrze usłyszałeś. Wdzięczność. Rena wiedziała, że starzec był darem zesłanym jej przez niebiosa. Dzięki niemu nauczyła się, jak zrobić kolejny krok na swojej drodze. Gdyby nie on, mogłaby całe życie spędzić marząc lecz nigdy nie urzeczywistnić swoich nadziei. Teraz potrafiła je odcedzać niczym ziarna od plew i wybierać mądrze te, które były jej prawdziwym wołaniem. Tak, Rena poczuła, że dojrzała, dojrzała do tego by zrodzić pierwsze owoce.

Pytasz jak wyglądało dalej jej życie, czy rzeczywiście miała wszystko co sobie wyśniła? A jak sadzisz Wędrowcze? Na ile ty jesteś wstanie uwierzyć, że masz w sobie siłę zdolną przenosić góry?

Milczysz… Potrzebujesz zakończenia… Dobrze więc, usłysz Wędrowcze, że Rena spełniała nie tylko swoje marzenia, światło jej nadziei padało również na innych, a jej życie było doskonałym dowodem na to, że cuda są na wyciągnięcie ręki.

Widzę, że nie dajesz wiary temu zakończeniu. Sam się dopytywałeś Wędrowcze, więc teraz sam zdecyduj w co chcesz wierzyć, tak jak uczyniła to Rena. Decyzja należy do Ciebie. Czy ja wierzę w tę bajkę? Wierzę, że wiara czyni cuda. I zapewniam cię, że jak dotąd nie wyszłam źle na tym przekonaniu. Uśmiechnij się Wędrowcze i z nadzieją popatrz przed siebie, może tam za następnym zakrętem natkniesz się na swoją wiarę w siebie.

Tak już lepiej… Pamiętaj, że możesz tworzyć na swojej drodze cuda.

Przy odrobinie wiary, spotkamy się znów…

 

Brak komentarzy to “Opowieści stare jak świat V”

Komentarze zostały wyłączone.

Leave a Reply